Problem z sąsiadami i pomówienie
Witam. Jak zwykle nie mogło obyć się bez problemów. W sumie trochę nie wiemy co mamy zrobić. W czwartek zalaliśmy chudziak na fundamentach. Jak już pisałam w jednym z wcześniejszych postów mamy problem z byłym właścicielem działki, gdyż od kupna utrudnia nam życie. Przypomne jedynie, że chodziło o zaopatrzenie działki w wodę i niewywiązanie się do tej pory z aktu notarialnego w zmiance dotyczącej pociągniecią wodociągu. Otóż w czwartek przyjechała gruszka z betonem. Beton został wylany, chłopaki rozgarniali a gruszka "umyła się" na m.in. naszej drodze przy naszej działce i pojechała. Niespodziewanie przyszła do nas córka byłego właściciela wraz z synem i jeszcze jakimś chłopakiem. Wydzierała się na nas i ubliżała nam od zodziei. Oskarżyła nas, że kierowca gruszki podłączył się pod ich hydrant, który znajduje się przy naszej działce i skorzystał niby z ich wody. Nasze tłumaczenia, że przecież samochód do transportu betonu posiada swój zbiornik z wodą nie pomogły. Dla nich najwazniejsze było to, że droga przy hydrancie jest mokra i oni z 200m dalej widzieli, że my się podłączamy. Nawet nie wiecie jak nas to wyprowadziło z równowagi. Ta rodzina od jakiejś pory utrudnia nam życie, jak przyjeżdżamy na działkę to potrafią specjalnie obok niej przechodzić gromadą i się z nas śmiać i szydzić a teraz to już przeszli samych siebie. Gdy ta krzycząca i ubliżająca nam bezpodstawnie kobieta wróciła do swojego domu to za około godzinę przyszedł znowu ten były właściciel i znowu się zaczęło, odkręcił również jakąś śrubę w hydrancie, zajrzał do środka i stwierdził, że tam są dowody naszej kradzieży. Później wziął telefon i zadzwonił na nas na policję i ponownie nas oskarżył o kradzież mienia gospodarczego. Zdenerwowani wróciliśmy do domu zostawiając te rodzinę przy naszej działce. Rano pojechaliśmy, aby podlać beton. Hydrant okleili jakąś taśmą i zrobili zabezpieczenia z jakiegoś drutu. Ale mniejsza o to. Po wejściu na naszą działkę okazało się, że nie mogło się skończyć jedynie na bezpodstawnych oszczerstwach. W wielu miejscach na chudziaku mamy odbite łapki ich psa, niektóre są tak głęboko, że docierają aż do piasku pod chudziakiem. Mamy ogrodzoną działkę i taki pies nie dostał by się sam za ogrodzenie, albo go przerzucili, albo przeszli z nim i poprostu włożyli go na fundamnety, aby sobie pobiegał i skotłował nam świeżo zalany beton. Rano betonu nie dało się już zatrzeć, gdyż na tylę związał. Wiadomo, że pies to pies, nie jest winien, że ma takiego właściciela. Co my mamy z tym robić? Boję się, że oni są zdolni do wszystkiego, teraz woda i beton a później co? Same łapki psa nie są problemem gdyż je sobie pozacieramy, ale takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, a tymbardziej, że nie mają nam kompletnie nic do zarzucenia. Naprawdę żałujemy, że kupiliśmy działkę akurat w tym miejscu, bo perspektywa posiadania takich sąsiadów nie jest za ciekawa :(